środa, 27 września 2017

"Miłość (...) nie unosi się gniewem, nie pamięta złego"

   Dlaczego złościmy się na ukochaną osobę o błahe rzeczy? Dlaczego rozpamiętujemy złe rzeczy i błędy popełnione przez ukochaną osobę? No własnie, dlaczego?
  
   Ostatnio zobaczyłem tytułowy cytat, fragment Hymnu o Miłości z Nowego Testamentu. Jest to tak oczywiste, a tak czasem trudne do pojęcia. Bo jeżeli kochamy prawdziwie, jeśli ta miłość płynie z serca... to dlaczego to robimy?

   Często robimy to automatycznie, nie patrząc na nic. Dziennie potrafimy sobie znaleźć choćby jeden powód, by zrobić "dym" jemu/jej praktycznie o nic. Czy można inaczej? 

Można.

Ja (Mikołaj) jestem na to bardzo dobrym przykładem. Bardzo trudno mnie wkurzyć, a jeszcze bardziej pokłócić się ze mną o błahe rzeczy. Kasia może potwierdzić, że bardzo często już próbowała mnie zdenerwować, niekiedy celowo. Szczerze? Udało się jej może jeden raz :D Dlaczego? Otóż, z prostego powodu. Mam pewien przykład związku z mojego środowiska, który opiera się praktycznie na kłótni. Wystarczy choćby nawet nieodpisanie na Facebooku przez 5 minut, i burza się zaczyna. Jak można wszczynać awanturę o takie coś mając w podświadomości fakt, że wraz z każdym konfliktem dwoje kochających się ludzi oddala się od siebie. Dlatego zawsze byłem myśli, że po prostu nie ma sensu. Wystarczy wyjaśnić sprawę bez podnoszenia głosu, i wszystko dookoła staje się lepsze. 
Jestem baaaaardzo ugodowym człowiekiem, i wiem, że ta cecha charakteru służy i służyć będzie nam obojgu przez cały czas. Czy nie lepiej się poczujemy, gdy chcemy coś komuś uświadomić od razu zakładając, że pragniemy dla niej/niego tylko i wyłącznie dobra?

Błędy popełnia każdy: zarówno Ty jak i ja. Tego nie ominiemy, bo jesteśmy ludźmi. Ludźmi skazanymi na błędy, których konsekwencją mogą też być grzechy. Ale jakie mamy prawo do ich rozpamiętywania, szczególnie, gdy zostały one powierzone nam w tajemnicy? Odpowiedź jest jedna i mimo tego, że została zaczerpnięta kolokwialnie rzecz ujmując od "dresów" to się bardzo sprawdza: Tylko Bóg może nas sądzić!

Popełniłem wiele błędów w życiu. Konsekwencją tych właśnie błędów są w większości grzechy, które wprawdzie zostały mi odpuszczone podczas Spowiedzi Świętej, to i tak zostają w psychice człowieka. Niektórych bardzo się wstydzę do tej pory tak bardzo, że jak sobie o nich przypomnę to robi mi się "niedobrze". Lecz z drugiej strony jest to dla mnie nauczka, żeby drugi raz tego samego nie uczynić. Niepojęte jest to, jak człowiek jest się w stanie sparzyć jednym czynem na bardzo długi okres życia. Potem stara się tego nie popełnić, bo przecież nie jesteśmy stworzeni po to, aby cierpieć, tylko aby kochać. Wiem, że mam teraz prawdziwą kobietę, której mogę powiedzieć wszystko bez wyjątku. Kasiu, bardzo Ci dziękuję za to, że po prostu jesteś i będziesz bez względu na moje bły życiowe.

Bądźmy wyrozumiali. Pamiętajmy o tym, że tylko i wyłącznie z uśmiechem na twarzy i radością w sercu wejdziemy do Domu Pańskiego.


Chwała Panu!

środa, 13 września 2017

Krakowska niedziela.. czyli wspólny poranek w promieniach słońca i Bożego Miłosierdzia!

Krakowska niedziela.. czyli wspólny poranek w promieniach słońca i Bożego Miłosierdzia!
Od ponad miesiąca planowaliśmy wyjazd do Krakowa, lecz zawsze "coś", "gdzieś" wypadało... Koniec końców zapadła decyzja: "Następną niedzielę spędzimy w Krakowie!", dlatego 9 września był zarezerwowany na tę piękną dawną stolicę Polski.


Niedziela, pobudka z samego rana, kawa i szybko na pociąg! 07:03 odjazd. Kierunek Kraków.. takie nasze małe, wspólne zakończenie wakacji!


Tosty w pociągu, trochę snu i jeszcze więcej radości z możliwości spędzenia wspólnego dnia! A o 9 z lekkim opóźnieniem wysiadamy na Dworcu Głównym w Krakowie. Z jedną maleńką nadzieją na szybką kawę i jak najlepszy dojazd do Łagiewnik na pierwszą możliwą Mszę!!


I tu się zatrzymujemy. Od dawna marzyliśmy o tym, aby razem jechać odwiedzić "stolicę" Bożego Miłosierdzia. Dlaczego? Bo to od Niego pochodzi cała nasza miłość - ta, którą dajemy sobie nawzajem każdego dnia. Także i w ten dzień chcieliśmy, aby Nasze serca zostały napełnione miłością pochodzącą od Niego. I oczywiście od siebie nawzajem!





Sanktuarium - przepiękne. Boże Miłosierdzie przeszywało każdego, kto tylko wszedł do tego Bożego Domu. Wystarczyło trzymając się za ręce stanąć przed Obrazem Jezusa Miłosiernego, aby łzy spływały po policzkach, aby serce zabiło mocniej. Nie tylko ze względu, że jesteśmy pod opieką Jezusa Chrystusa, ale też dlatego, że właśnie tę piękną chwilę możemy przeżywać przy boku ukochanej osoby. 


Po Mszy Świętej stanęliśmy przed Bramą Miłosierdzia ciesząc się jak dzieci, że udało się wreszcie Nam tu trafić!


Po pobycie w tym cudownym miejscu postanowiliśmy... coś zjeść! :D Dlatego przejechaliśmy komunikacją miejską(jak zwykle z przygodami!!) na Stary Rynek (nie Starówkę!), ale zanim trafiliśmy do McDonalda na kultowego i ulubionego "bigmaczka" zahaczyliśmy o Kościół Świętej Trójcy przy Klasztorze Dominikanów. 



Mieliśmy w planach, również odwiedzić naszych zaprzyjaźnionych braciszków z Lednickich Rekolekcji (brata Jacka i Dawida) jednakże przebywają aktualnie na rekolekcjach, dlatego polecamy ich naszej modlitwie.

Następna stacja to: McDonald!


Z tego miejsca wyszliśmy (jak zwykle) szczęśliwi z powodu pełnych brzuszków, a następnie weszliśmy na chwilkę do Kościoła Mariackiego. Po zwiedzeniu Starego Rynku, wielu zdjęciach, karmieniu gołębi i wysłaniu do Was pamiątkowych kartek, byliśmy zmuszeni do skierowania się w stronę dworca i powrotu do domu. 



Myślę, że lepszego zakończenia wakacji nie mogliśmy sobie wymarzyć. Za chwile oboje rozpoczniemy studia, szpitalne praktyki, oraz dodatkowe zajęcia, ale jedno jest pewne:
DAMY RADĘ! Wiary w to, że wszystko będzie dobrze nigdy nie utracimy. 

Nasz główny plan na życie nie zmieni się nigdy:

RAZEM ZA RĘKĘ, PRZEZ CAŁE ŻYCIE, AŻ DO NIEBA!




i wiemy, co mówimy!

"Miłość nigdy nie ustaje,
 Nie jest jak proroctwa, które się skończą,
 Albo jak dar języków, który zniknie,
 lub jak wiedza, której zabraknie.
 (...)
 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
 z nich zaś największa jest MIŁOŚĆ."
                                                                (1 Kor 13, 9;13)


wtorek, 5 września 2017

„Kocham Cię”, „zawsze”, „już nigdy”, jako słowa niosące wielką odpowiedzialność

„Kocham Cię”, „zawsze”, „już nigdy”, jako słowa niosące wielką odpowiedzialność

Chciałem przed chwilą zacząć ten post od słowa „zawsze”, ale się powstrzymam i użyję innego 😋

Ludzie powszechnie wyrażając swoją miłość kierują w stronę ukochanej osoby słowa typu „kocham Cię”, formułują zdania zaczynając od słów „zawsze” lub „nigdy” nie mając świadomości, co za sobą niosą. A niosą wiele: przede wszystkim odpowiedzialność, wielką moc oraz dają nadzieję drugiej osobie na lepsze życie przy boku ukochanej osoby.


I tutaj chciałbym z całego serca kolejny raz podziękować mojej kochanej Kasi, która bardzo często mnie upominała, gdy próbowałem jej wyrazić miłość za pomocą takowych słów. Byłem jedną z osób, które nie do końca miały świadomość co te słowa mogą w pełni znaczyć. Gdy kierowałem w stronę Kasi słowa „kocham Cię”, zawsze zostałem poprawiony słowami: „Nie. Ty mnie nie kochasz. Ty się we mnie zakochujesz.”. Z jednej strony sprawiało mi to przykrość, że moje słowa nie zostały przyjęte. Z drugiej zaś, gdy zacząłem myśleć nad tym, co usłyszałem, po czasie potrafiłem przyznać rację.

Dlaczego? Ponieważ ją miała.

Kochać kogoś nie można JUŻ. To jest takie oczywiste, a jednocześnie bardzo trudne do pojęcia. Człowiek się najpierw zauroczy, potem zakochuje. Gdy poczujemy się bezpieczni przy drugiej osobie, w pełni akceptowani takimi, jakimi jesteśmy, czujemy, że ta druga osoba pragnie nam dać tylko i wyłącznie dobro, ciepło i miłość na wieczność... wtedy kochamy. Lecz to nie jest koniec procesu zakochiwania się! Z każdym dniem będziemy to robić. Codziennie zakochujemy się od nowa, „po uszy”. Ja osobiście, w pewnym momencie nie wiedziałem, czy mogę kiedyś takowe słowa wypowiedzieć, czy nie. Po kilku minutach refleksji stwierdziłem, że te słowa są zupełnie niepotrzebne. Pomyślałem: „jeśli na razie Kasia nie chce tego słyszeć, to wyrażę, że ją kocham dając jej codziennie tyle miłości, ile tylko mi Bóg ześle danego dnia. Postaram się wypełnić Jej serce miłością po brzegi, tak jak On wypełnia moje.”. Do tej pory się tego trzymam. Dzięki temu widzę, jak codziennie chodzi uśmiechnięta, jak bardzo jest szczęśliwa. A jeżeli Ona będzie szczęśliwa, to i ja będę. Bo dla mnie szczęściem jest Ona.


Zazwyczaj obiecujemy ukochanej osobie cokolwiek, używając słowa „zawsze”. Jeżeli człowiek nie jest świadom, co mówi lub obiecuje, może bardzo szybko i łatwo skrzywdzić drugą osobę. Osobę, która mu zwyczajnie zaufała. To słowo jest bardzo zobowiązujące i trzeba się liczyć z tym, że jeżeli je wypowiadamy, musimy spełnić obietnice. Inaczej okażemy się ludźmi fałszywymi, nieodpowiedzialnymi.

Często powtarzam Kasi: „Zawsze będę pragnął ofiarować Ci tylko i wyłącznie dobro”. Jestem doskonale świadom, co Jej obiecuję i dobrze wiem, że jestem w stanie spełnić swoją obietnicę, ponieważ tego rzeczywiście pragnę. Pragnę, aby zawsze czuła się kochana i bezpieczna przy moim boku.


Natomiast wyrażenie „już nigdy” jest bardzo trudne do spełnienia, zakładając, że zaczynamy nim pewną obietnicę. Człowiek nie jest idealny, jest tylko człowiekiem, czyli ma ciało, rozum, do którego może (jeśli tylko pozwoli) dopuścić zarówno Boga, jak i Szatana, który sieje zło na potęgę i zrobi wszystko, aby zesłać nas na wieczne potępienie. Dlatego warto użyć zamiennika w stylu „Postaram się”. Jest bardziej pewne i bardziej prawdopodobne. Początkowo zakładamy, że nie chcemy czynić zła nie tylko wobec ukochanej osoby, ale także wobec bliźniego. Lecz w praktyce różnie bywa. Gdy dopuścimy, aby Zły nas namawiał do złego, być może ulegniemy i poprzez impuls lub negatywne emocje powiemy lub uczynimy coś, czego będziemy żałować. Dlatego przy kłótni warto czasem kolokwialnie ujmując „zamknąć paszczę” i przemilczeć daną kwestię, a w zamian (jeśli miało się na kłótnie z ukochaną osobą) podziękować za taką niesamowitą kobietę, która jest cudem w naszym życiu. Ja tak niemal zawsze robię, co mi wychodzi na dobre! Gdy się zanosi na „ostrzejszą wymianę zdań” niż zwykle mówię: „Ja nie będę się z Tobą kłócił o głupoty”. (czego rzeczywiście pragnę dla nas obojga 💖), po czym dodaję: "Panie Boże, dziękuję Ci za tą cudowną i kochaną kobietę, którą postawiłeś na mojej drodze!".


Naprawdę uważajmy, co mówimy w stronę ukochanej osoby, bo jeżeli rzeczywiście tego nie czujemy, możemy bardzo skrzywdzić drugiego człowieka. Jeśli czujemy, że kochamy, to mówmy otwarcie: „Kocham Cię!”, lecz jeśli nie jesteśmy pewni, że dotrzymamy słów „już nigdy”, powiedzmy z pokorą „postaram się”.
Ja się nie spieszę Jej kochać. Mam na to całą wieczność! 💖

Chwała Panu za każde słowo tu ujęte! 
Copyright © 2016 Ukochani odwieczną Miłością , Blogger