środa, 3 stycznia 2018

Nigdy nie oceniaj ksiązki po okladce!


 Ten post pisałem od razu po wydarzeniu, które mną wstrząsnęło. Nie wiedziałem, że potrafię myśleć tak automatycznie, ale po kolei.
22 sierpnia, godzina 21:15. Wracam właśnie od Kasi, odprowadziła mnie na przystanek na ulicę  Warszawską i jadę komunikacją miejską na Czarnowską PKS. Przed obawą, że się spóźnię na tego busa, zmówiłem Koronkę do Bożego Miłosierdzia w autobusie miejskim. Wchodzę do środka stacji, a tam widok starego, prawie już niefunkcjonującej stacji rodem z horroru! Światło mruga, ponuro, ludzi praktycznie nie było wcale. Nie wiedziałem, gdzie ja na ten autobus mam iść. Dzwonię do Kasi, mówi mi żebym szedł do góry po schodach i na dwór. Tak uczyniłem, wszedłem po schodach, po czym patrzę przed siebie i widzę dziewczynę przy kości, istna metalówa – oczy na czarno wymalowane, usta też, ubrana na czarno i spoziera na mnie z pogardą.
I tu nasuwa się myśl, której świadomie bym nie stworzył. Racjonalne myślenie się wyłącza, mózg zaczyna działać automatycznie:
myślę sobie: „Jezu, ona jest jakaś taka dziwna, boje się jej. Jestem jedynym innym człowiekiem na tej stacji, przejdę jak najszybciej z dala od tej dziewczyny, bo mi jeszcze coś zrobi!”
Tak też uczyniłem, po czym wyszedłem na dwór... i nic. Jest cicho, ciemno i dalej ponuro. Wszedłem spowrotem do środa, rzecz jasna jak najdalej od tej dziewczyny – metalówy. Po czym patrzę na rozkład... rzeczywiście jest, 21:25 w stronę Buska-Zdroju. Obok widnieje numer 19, który oznacza peron. Wyszedłem znowu na dwór, szukam tego peronu. Bez skutku. Wchodzę znowu do środka i dostrzegam starszą panią, która spokojnie siedzi na ławce. W oddali widzę metalówę, lecz bez zawahania pytam się tej kobiety: „Przepraszam, tu jest napisane „Peron 19-sty.” Wie pani może, gdzie on się znajduje?” Ona za to od razu to mnie z „buzią”, że jak można mieć takie pytania, i że ona to nie wie, skąd ten autobus moje odjechać. Gdy zostałem spławiony przez ową kobietę, na pomoc przychodzi mi... „metalówa”. Od razu, bez zawahania wytłumaczyła mi drogę. Bez robienia problemów, bez wymigiwania się. Stałem jak wryty w ziemię przez kilka sekund, po czym serdecznie podziękowałem i poszedłem drogą, którą mi wskazała. Bez problemu dotarłem na miejsce, gdzie podjechał autokar, którym zmierzałem w stronę domu.
Dlaczego to piszę? Ponieważ pragnę uświadomić ludziom, jak bardzo można „płytko” ocenić kogoś, którego życia kompletnie nie znamy. Ktoś zacznie się wypierać, że on by tak nie zrobił... Cóż, każdy grzeszy lub zgrzeszy prędzej czy później, nawet jakby nie wiadomo ile „zdrowasiek” był w stanie odmówić. Kochani, zacznijmy się kontrolować na każdym kroku, bo możemy popaść w rutynę i oceniając wszystkich ludzi nam „niewygodnych” z wyglądu, nigdy nie dostrzeżemy w nich tego, co w nich najpiękniejsze – wnętrza. Wystarczy jedno zdanie, chociażby jedno słowo od źle ocenionej osoby, i robi nam się głupio. Może właśnie w takiej osobie, takiej „metalówie” odnajdziemy miłą osobę, a nawet przyjaciela. Kochani, bądźmy otwarci w pełni na innych, nie tylko pobieżnie!

Chwała Panu!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Ukochani odwieczną Miłością , Blogger